Gdy bulka do nas przybyła od razu zdecydowałam się na BARF, wcześniej była żywiona suchą karmą, ale chyba niespecjalnej jakości, bo sierść nie była najładniejsza... Piesek bardzo chętnie jadł surowiznę, kupy były super i w ogóle wszystko nieźle gdyby nie ... straszliwie śmierdzące bąki (!) i to po każdym rodzaju mięsa... Pomyślałam, że przeczekam i to wszystko się unormuje, ale po miesiącu było bez zmian... Ja to ja (pracowałam 15 lat w Zoo i nie do takich zapaszków przywykłam), ale mój ślubny ze skóry wychodził

No i niestety Chelsea zjada dziś gotowane mięsko z ryżykiem i warzywami...i smrodków nie ma

Bardzo mnie ten BARF kusi, bo i wygodny, psiak ma radość i no i zawodowo trochę "spaczona" jestem

Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Może jakieś pomysły... Pozdrawiam
