Szanowni Państwo, dyskusja nam się rozbiegła, a kwestia "dla kogo bullterrier" jest istotną, więc, jak mawiają Francuzi, nous revenons a nos moutons.
Jeżeli przyjąć, że bule potrzebują by poświęcać im dużo czasu - bawić się, rozmawiać, pozwalać towarzyszyć nam przy rozmaitych czynnościach, pieścić, ogólnie mówiąc "być" z nimi, źle znoszą rozłąkę z przewodnikiem, potrzebują sporo ruchu, wymagają zdecydowanego, ale delikatnego prowadzenia (wzmacnianie pozytywne), nie powinny być trzymane w kojcach - są "ciepłolubne", nie można ich karmić resztkami z "pańskiego stołu" (nie tylko buli, nota bene), wymagają socjalizowania, odpowiedniej opieki weterynaryjnej, potrzebują sporo wyrozumiałości i zwyczajnej cierpliwości, zwłaszcza w okresie burzliwego dzieciństwa i wieku młodzieńczego (szkody!), poszanowania dla ich specyficznej niezależności i dumy i......sprostania ich inteligencji, jawi się nam rys cech potencjalnie dobreo przewodnika Bulisia. Winien być to więc człowiek mogący nieźle zarobić nie przebywając zbyt wiele poza domem, dysponjący "własnym kątem" o niezłej powierzchni, dobrze jeśli z solidnie ogrodzonym ogrodem - im większy tym lepiej. Powinien być także dojrzały emocjonalnie, społecznie, psychicznie i.... fizycznie. Nie może być małostkowy. Musi na tyle kochać psy, by wybaczyć pogryzione np. krzesła po 1800 zł/ sztuka, konieczność wymiany np. kosztownego, obszytego skórą a podrapanego zagłowka w samochodzie, wylegiwanie się pupila na meblach w salonie, zdemolowane meble w ogrodzie, czeste zakupy pościeli, częste wizyty pani od sprzątania, silnie działający aromat bulikowych bąków und viele andere, jakby to powiedzieli nasi sąsiedzi zza Odry. Musi też ze stoickim spokojem znosić głupawe uwagi bliźnich na temat swego bulisia. Mimo wielu uproszczeń zawartych w tej charakterystyce, to w oparciu o powyższe można pokusić się o opinię, że świat nie jest takimi ludźmi usiany. Czyli w kotekście tego uważam że bullterrier jest psem elitarnym, przy czym kryterium materialne nie jest tu najważniejsze. Każdy z nas zna co najmniej kilku skretyniałych nuworyszy, którzy po pierwszym warknięciu bula w kuchni skierowaliby go w najlepszym razie do schroniska. Co podaję do przemyślenia.