Mam troszkę dziwną sytuację w sąsiedztwie. Wychodząc z psem na spacer, staraumatyzowani sąsiedzi upominają mnie, że pies powinien chodzić w kagańcu. Prawdopodobnie mieli jakieś przykre doświadczenie z psem. Coś wspominają że pies złapał dziecko za twarz. Uwagi dostaję od dwóch rodzin mieszkających najbliżej siebie. Jest to irytujące dość, bo tylko raz dziennie, wieczorem wyprowadzam psa na dłuższy spacer. A w ciągu dnia siusia w ogrodzie. Bardzo chciałabym aby spacer był przyjemnością.
Inny sąsiad który miał amstaffa, mówił mi, żebym uważała, bo jego psa zatruli. Nie wiadomo kto... Jego pies był championem, bardzo masywnym i przyjaznym. Ale to też kategoria "morderców". Teraz staruszek nie chce już mieć psów, bo strasznie przeżył tamta stratę.
Co tacy ludzie mogą zrobić? To czego posunąć...? Jak mam się przygotować? Na jakie kodeksy prawne mogę się powołać?